RÓD  GARGULIŃSKICH
  W poszukiwaniu przodków
relacja Piotra Gargulińskiego z podróży do Rosji w poszukiwaniu grobu Kazimierza G.
Strona główna
I zjazd rodziny
II zjazd rodziny
Poszukiwania
Informacje
Galerie zdjęć
Kontakty
Forum dyskusyjne

Witam !

Napiszę po kolei:

·         27.05.16 – wyjazd z dworca w Stargardzie w 5 :Marcin, Łukasz Rekowscy, Roman, Marek, Piotrek Gargulińscy, w Poznaniu dołącza do nas Adam Garguliński i jedziemy do Warszawy, gdzie spotykamy się z naszym kuzynem „Warszawiakiem” w oczekiwaniu na pociąg do Moskwy który odjeżdża o 19. W Moskwie mamy być na drugi dzień około 12, na granicy polsko białoruskiej ostro nas trzepią żeby pokazać kto już teraz rządzi.

·         28.05.16 o 12 dojeżdżamy do Moskwy na dworzec białoruski gdzie czeka na nas Janusz Kobryń nasz przewodnik. Do czasu odjazdu do Kirowa pokazuje nam Moskwę która robi wrażenie jako nowoczesne i wielkie miasto. Około 20 ruszamy do Kirowa w 1000 km podróż na „półkach do leżenia” w wagonach 50 osobowych.

·         29.05.16 o 16 docieramy do Kirowa, tam już tak nowocześnie nie jest, gdzie po wcześniejszym kontakcie z księdzem Grzegorzem Zwolińskim mamy się zatrzymać przed odjazdem do miejsca spoczynku Kazimierza Gargulińskiego. Ksiądz Grzegorz bardzo nam pomaga załatwia nam dobry i niedrogi Hotel i zaprasza nas na kolację do siebie w  swoje skromne progi do Domu, w którym jest kaplica, jako że jest niedziela bierzemy udział w Mszy Św. Modlimy się za duszę Kazimierza, jemy kolację rozmawiamy i prosimy ks. Grzegorza żeby jechał z nami na grób pradziadka, ksiądz się zgadza i proponuje że nas zawiezie „niedaleko” około 300 km.

·         30.05.16 -  6 rano wyjazd z Kirowa w okolice Objaczewa tam ma czekać na nas Wiaczesław Masalcew z ludźmi, którzy pomogą nam odnaleźć grób Kazimierza. Około 10 dojeżdżamy, gdzie bardzo serdecznie wszyscy nas witają i ruszamy w tajgę z Krzyżem i tabliczką, które chcemy postawić na grobie Kazimierza. Droga do grobu prowadzi prawie przez dziewicze tereny przez około 10 km. Tam po przejściu przez obóz, w którym byli zesłańcy, docieramy do cmentarza Polaków. Jest tylko połamany krzyż który na grobie Kazimierza zostawił Wiaczesław w 2007 roku. Wstawiamy nowy krzyż. Pierwszy raz na tym cmentarzu od wojny modli się ksiądz, polski ksiądz, który modli się z nami za duszę wszystkich tam pochowanych, a szczególnie naszego pradziadka Kazimierza. Po około godzinie musimy zacząć wracać – docieramy do skraju tajgi późnym popołudniem, gdzie żegnamy księdza Grzegorza, który wraca do Kirowa, a nas zabiera szkolny autobus ze szkoły Wiaczesława. Wieczorem zmęczeni, ale szczęśliwi z osiągnięcia celu naszego wyjazdu docieramy do Objaczewa, gdzie będziemy mieszkać przez kilka najbliższych dni.

·         31.05.16 – wyjazd do miejscowości Yb gdzie w imieniu związku Sybiraków Janusz Kobryń uhonorował Rosjanina, który pomagał zesłanym Polakom w czasie wojny. Byliśmy w muzeum ludu Komi - tam podziwialiśmy piękne widoki, ale jednocześnie widzieliśmy nędzę rosyjskiej prowincji.

·         01.06.16 – ten dzień spędziliśmy na daczy, czyli działce Wiaczesława, gdzie mieliśmy okazje poznać jego rodzinę i znajomych. Korzystaliśmy z ruskiej Bani i raczyliśmy się rosyjską wódką i smakołykami.

·         02.06.16 – jeszcze jeden dzień w Objaczewie – wypoczynek, w tym dniu mój brat Marek miał 40. urodziny.

·         03.06.16 rano wyjazd busem do Kirowa, skąd ruszyliśmy pociągiem do Sankt Petersburga. Późnym popołudniem byliśmy w Sankt Petersburgu, który pokazał nam pięknie Janusz Kobryń.

·         04.06.16 – zwiedzanie miasta. Bardziej  szczegółowe piękne miasto. Widać, że cała Rosja na to pracuje, wieczorem około 21 część grupy Marek Piotrek, Romek i Adamy wyjechaliśmy autobusem w stronę Polski do Wilna.

·         05.06.16 – koło południa dojazd do Wilna gdzie mogliśmy wziąć udział w polskiej mszy świętej w Ostrej Bramie, tuż przy samym cudownym obrazie Matki Bożej. O 15 wyjeżdżał autobus do Warszawy, który dotarł do naszej stolicy dokładnie o północy.

·         06.06.16 – o 6 rano wyjazd pociągiem z Warszawy Zachodniej do domu, gdzie szczęśliwie dotarliśmy około 1300.

Tak „w skrócie” wyglądała nasza podróż

Piotrek Garguliński